Vivitek Qumi Q38 to niewielki, przenośny projektor stanowiący pomost pomiędzy jeszcze mniejszym Q3, a wyższymi modelami. Wyposażony w baterię, może funkcjonować przez dwie godziny bez dostępu do źródła zasilania. Ten pracujący w technologii DLP model z LED-owym źródłem światła oferuje teoretyczną jasność na poziomie 600 ANSI lumenów i kontrast 10000:1. Dzięki LED-om jest praktycznie bezobsługowy. 30 tysięcy godzin pracy to całkiem sporo. Producent deklaruje jego głośność na poziome 32 decybeli. Urządzenie pobiera prawie 70 watów mocy.
Budowa
Projektor występuje w kilku wersjach kolorystycznych. Jest dostępny w kolorze białym, czarnym i czerwonym. Od góry pokryty został perłowym lakierem, który dodaje urządzeniu stylu i solidności. Na górnej ściance znalazło się też logo marki, diody sygnalizacyjne oraz przyciski sterujące menu i głośnością. Przyciski są dotykowe, bez żadnego skoku. Wyłącznik zasilania znajduje się z tyłu obudowy.
Jak cała seria, Vivitek Qumi Q38 ma mechaniczną, przesuwaną ręcznie osłonę obiektywu. Trzeba tylko pamiętać, żeby najpierw otworzyć osłonę, a potem ustawiać projektor. Bardzo ciężką się ją bowiem przesuwa i ze względu na niewielką masę, urządzenie praktycznie zawsze się poruszy. Podobna uwaga dotyczy podłączania przewodów.
Niewielki obiektyw umieszczony został z boku, przy krawędzi projektora. Od frontu znalazła się też elegancka metalowa maskownica. Wygląd psują trochę wloty i wyloty powietrza. Cztery gumowe nóżki zabezpieczają przed przesuwaniem ustawionego projektora. To ważne ze względu na jego małą masę. Żadna nóżka nie jest jednak regulowana. Zmiana kąta wyświetlania możliwa jest przy użyciu dodatkowej, umieszczonej centralnie z przodu, plastikowej, wyginanej podpory. To rozwiązanie spełnia częściowo swoją rolę ale nie jest ani wygodne ani precyzyjne. Podpora jest za mało sztywna, wygina się, jest niestabilna, nie trzyma na boki i nie pozwala równo ustawić projektora. Dodatkowo zachodzi obawa, że używany wielokrotnie element ulegnie uszkodzeniu.
Vivitek Qumi Q38 to niewielkie i naprawdę poręczne urządzenie. Płaski kształt sprawia, że bardzo łatwo schować go do torebki czy walizki. Jest jak nieduży, gruby kalendarz. Ma grubość około 3,5 centymetra i masę 750 gramów. Brak wbudowanego zasilacza zmusza za to do noszenia dodatkowego, zewnętrznego „pudełka”. Dzięki akumulatorowi nie trzeba mieć jednak zawsze dostępu do gniazdka z prądem. Czas pracy projektora na baterii wynosi około dwóch godzin. To niewiele ale na krótko wystarczy. Przydałoby się natomiast jakieś zabezpieczenie antykradzieżowe.
Braki w języku polskim
Dużym mankamentem Qumi jest pilot. O ile można przyzwyczaić się do niewielkich rozmiarów, to nie da się przywyknąć do problemów z jego działaniem. Sterownik ma bardzo mały zasięg, nie reaguje na wciskanie przycisków, nigdy nie wiadomo, czy użyło się jakiejś funkcji. Odbiornik podczerwieni jest z tyłu projektora i trzeba w niego dokładnie wycelować, by uzyskać jakąś reakcję. Pilot nie zadziała z przodu, nie zadziała z boku, nie będzie nawet reagował pod zbyt dużym kątem i ze zbyt dużej odległości. Poza tym, mimo niewielu funkcji znalazło się na pilocie miejsce, na te najważniejsze. Jest przede wszystkim możliwość zmiany źródła sygnału, regulacja ostrości i głośności.
Liczba gniazd wejściowych wystarcza natomiast w zupełności. Są tu dwa porty USB, z których można odtwarzać różne materiały, jest wejście HDMI. Znalazło się miejsce dla czytnika kart microSD i wyjścia audio. To ostatnie jest istotne o tyle, że niewielkie rozmiary urządzenia wymuszają użycie bardzo małych głośników. O ile odtwarzany dźwięk jest czysty, to nie ma szans na jakiekolwiek niskie tony. Nie można też liczyć na dużą głośność. Regulować można osobno tony niskie i wysokie. Po przekroczeniu 80 procent skali wzmocnienia głośniki zaczynają jednak trzeszczeć.
Menu projektora zostało spolszczone ale tylko częściowo. Użytkownik bez znajomości języka angielskiego nie będzie miał problemu ze zrozumieniem nazw funkcji ale jakość tłumaczenia pozostawia wiele do życzenia. Część pozycji w menu została po angielsku, menu główne w ogóle nie ma polskiej wersji, w nazwach brakuje polskich znaków diakrytycznych, są za to literówki.
Vivitek Qumi Q38 nie ma gniazda LAN ale jak większość urządzeń tej klasy wyposażony został w interfejs Wi-Fi. Bezprzewodowe łącze daje dostęp do internetu, katalogów na dysku sieciowym, umożliwia instalację dodatkowego oprogramowania na platformę Androida. Połączenie to nie pozwala natomiast na sterowanie projektorem. Zawartość urządzeń mobilnych można przesłać na ekran za pomocą łącza Miracast, Airplay albo Google Cast.
Wśród funkcji brakuje zaawansowanych narzędzi do regulacji i konfiguracji. Są tylko podstawowe polecenia. Producent wbudował kilka trybów dźwięku i obrazu, dał możliwość pionowej regulacji zniekształceń trapezowych i opcję zmiany temperatury barwowej. Jest jeszcze możliwość zmiany proporcji obrazu. Nie można ingerować w tryb pracy wentylatora, nie ma czegoś takiego jak oszczędny tryb pracy. Poza tym Qumi 38 nie wyłącza się gdy znika sygnał wejściowy.
Urządzenie pracuje pod kontrolą Androida 6.0. Wyposażone zostało w 1 gigabajt pamięci operacyjnej i 8GB wewnętrznej pamięci na dane. Mogłoby być więcej. Mało zasobów wpływa na kłopoty z płynnością obsługi. Brakuje danych o zastosowanym procesorze czy układzie graficznym.
Instalacja
Jak każdy projektor tego typu, Vivitek Qumi Q38 ma te same ograniczenia dotyczące instalacji. Jego konstrukcja nie przewiduje na przykład regulacji powiększenia. Oznacza to, że wielkość obrazu dobiera się zmieniając odległość od ekranu. Ten model, według producenta pozwala uzyskać obraz o przekątnych od 19 do 130 cali ale trzeba zaznaczyć, że przy maksymalnej, również deklarowanej przez producenta odległości pracy uzyskuje się większy obraz – o przekątnej 180 cali.
Podpora z przodu pozwala zmienić kąt wyświetlania ale jest niestabilna, dlatego uzyskanie regularnego obrazu nie jest proste. Tym bardziej, że korekcja trapezowa działa tylko w pionie. Można za to skorzystać z jej automatycznej regulacji. Projektor jest dość głośny. Nie ma też możliwości zredukowania obrotów wentylatora. Skutkowałoby to na pewno zmniejszeniem hałasu.
Niezłe kolory, ostrość do poprawy
Jak na takie maleństwo Vivitek Qumi Q38 odtwarza bardzo ładne kolory. Są one naturalne bez przebarwień, odcienie skóry są bliskie rzeczywistym. Czerwony jest mocny ale nie „landrynkowy” jak w wielu projektorach LED-owych. Najsłabiej wypada reprodukcja niebieskiego. Projektor pokrywa z nawiązką przestrzeń barwową Rec.709 i prawie całą DCI-P3. Przejścia pomiędzy kolorami i szarościami są płynne. Nie można za to dobrze ustawić punktu bieli. Reprodukcja czerni jest zadowalająca ale kontrast mógłby być większy. Nie widać części detali w ciemnych partiach obrazu.
Zawodzi jasność. Zmierzone wartości są sporo mniejsze niż podaje specyfikacja. O 600 ANSI lumenach można zapomnieć. Nie ma też trybu ekonomicznego pozwalającego oszczędzać baterię. W oglądaniu przeszkadza nierównomierna ostrość obrazu. Jeżeli dobrze wygląda jedna część ekranu, druga jest minimalnie rozmyta, widać podwójne krawędzie. Prawie idealne jest za to rozświetlenie. Środek ekranu jest odrobinę jaśniejszy niż boki ale równomierność, z jaką rozłożone jest światło to prawie 97 procent.
Vivitek Qumi Q38 na wakacjach
Vivitek Qumi Q38 to typowy projektor, nieduży, lekki, przenośny ale jednak projektor. To nie jest gadżet, który może posłużyć, jak w przypadku innych marek, na przykład XGIMI, jako przenośny głośnik. Vivitek nie wpisuje swojego urządzenia w ten modny ostatnio trend. Czy to dobra strategia? Qumi to uznana marka, która swoją pozycję zdobyła właśnie na takim podejściu, więc chyba tak.
Projektor objęty jest dwuletnią gwarancją na urządzenie i źródło światła. Trzeba za niego zapłacić około 2700 złotych. Trochę dużo. Aby uzyskać w naszych testach 50-cio procentową opłacalność powinien być o 500 złotych tańszy. W tej cenie użytkownik otrzyma jednak niezły obraz o rozdzielczości FullHD, z dobrą reprodukcją kolorów. Niewielkie, lekkie urządzenie łatwo zapakować do torby i zabrać ze sobą w podróż czy nawet na wakacje pod namiot. Inna sprawa czy w takich warunkach, bez dostępu do ekranu, uda się cokolwiek obejrzeć.
Do testu dostarczył: Vidis S.A.